Świątynia bez Boga?
Miał dziś być kolejny post z serii "Zdarzyło to się...", ale w związku z tym co zobaczyłem podczas popołudniowej przejażdżki rowerowej zmieniłem zdanie i postanowiłem napisać nieco w innym tonie, bardziej emocjonalnie.
Na wstępie zaznaczę, że nie jestem osobą szczególnie religijny, jednak mam duży szacunek dla artefaktów religijnych, bardzo lubię zwiedzać (odwiedzać) kościoły w różnych miejscach, które odwiedzamy w czasie naszych podróży po Europie.
Najbardziej podobają mi się kościoły w stylu romańskim, których bardzo dużo jest we Włoszech, nie mówię tu o bizantyjskich katedrach, których również jest tam pełno. Oczywiście podziwiam je z należytym szacunkiem, ale bliskość Boga najbardziej moim zdaniem czuć w surowych murach świątyń romańskich.
W trakcie swoich podróży spotkałem już na zachodzie również kościoły katolickie przerobione na inny użytek jak to ma miejsce np. w holenderskim Maastricht, gdzie budynek kościoła zamieniony został w księgarnię "Boekhandel Dominicanen"
W niemieckim Dusseldorfie, w kościele protestanckim Johannes Church, mieszczą się biura i restauracja, przed głównym wejściem znajduje się afisz z menu restauracyjnym.
W gruncie rzeczy wykorzystanie katolickiej, lub innej świątyni do celów świeckich jakoś mnie nie zniesmacza, w innym przypadku czekałby je ten sam los co opuszczony kościół, który dziś zobaczyłem na swojej drodze. W Genly, niewielkiej wiosce nieopodal Mons znajduje się kościół, który według opisu był pod wezwaniem świętego Marcina, ale w chwili obecnej jego stan przeraża, powybijane szyby w witrażach, zaniedbana budowla. Widać, że od lat ten kościół jest nieużywany. Gdy namierzyłem go na Google Maps, zobaczyłem zdjęcia z 2010 roku, już wtedy szyby były powybijane, ale wkoło były jeszcze drzewa, teraz wszystkie drzewa są usunięte co widać na zdjęciach.
Widziałem już w swoim życiu różne zaniedbane świątynie, jednak zawsze były on jeszcze w użyciu, ten wiejski kościółek został porzucony, w sąsiednich wioskach też są kościoły, ale one wyglądają na używane. Tu muszę dodać pewną uwagę, w tych kościołach nie ma tak jak w polskich kościołach mszy codziennej lub niedzielnych, zazwyczaj proboszcz ma pod swoją opieką kilka kościołów w promieniu kilku kilometrów i odprawia jedną lub dwie msze w niedziele, co oznacza, że w danym kościele msza może być raz na dwa tygodnie.
Próbowałem wygooglać coś na temat tego kościółka, znaleźć odpowiedź dlaczego został porzucony, ale niestety bezskutecznie. Prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłoby zaciągnięcie języka u mieszkańców tej wsi, ale tu dochodzi problem bariery językowej. Bardzo dręczy mnie pytanie, co się stało? Może kiedyś uda mi się znaleźć odpowiedź, bardzo bym chciał.