Spacer po klifach do przylądka Gris-Nez
Kontynuacja męskiej wyprawy na francuskie wybrzeże, po zwiedzeniu Baterii Todta poszliśmy z moim towarzyszemw kierunku wybrzeża do Cran Poulet, gdzie można było zejść ze szczytu klifu na plażę, a następnie pieszym szlakiem do przylądka Gris-Nez. Klify tego przylądka znajdują się w najbliższej odległości do angielskiego wybrzeża i klifów w Dover, dzieli je tylko odległości 34 kilometrów. Przy dobrej pogodzie widać jak duży ruch odbywa się na kanale La Manche, przepływają tamtędy setki statków od małych kutrów rybackich po ogromne tankowce, a przy bardzo dobrej widoczności można dostrzec nawet białe klify angielskiego Dover. Cote d'Opale, którego częścią jest ten przylądek, stanowi doskonalą alternatywę dla belgijskich płaskich plaż.
Na przylądku Gris-Nez miałem ciekawą przygodę, parę lat temu pojechałem tam z rowerem i nieświadomy, że 20 kilometrowy szlak wzdłuż wybrzeża jest wyłącznie do ruchu pieszego, przejechałem go na rowerze. Gdzieś dopiero w połowie zorientowałem się, że nie mogę jechać po nim rowerem, ale że miałem już niedaleko do celu to postanowiłem kontynuować. I w ten sposób dojechałem do przylądka, chwilę tam odpocząłem i gdy już jechałem w kierunku normalnej drogi po której mógłbym jechać bez problemów, drogę zagrodziło mi dwóch strażników, jeden już sięgał po bloczek mandatowy i coś mi tłumaczył po francusku, na co ja, po angielsku, że nie rozumiem. I to mnie uratowało przed mandatem, gdyż oni nie mówili po angielsku, na migi mi pokazali, że nie mogę jechać, muszę rower prowadzić do drogi i pogrozili tylko palcem. Podejrzewam, że gdybym spróbował z nimi dyskutować po swoim łamanym francuskim to by to się skończyło inaczej.
Jeżeli kiedykolwiek będziecie w okolicach Calais warto pojechać te parę kilometrów na zachód i zobaczyć na własne oczy te przepiękne miejsce, świetne na trakking w każdej pogodzie, jak widać na zdjęciach było lekko pochmurno, ale to nie przeszkadzało, może trochę widoczność była ograniczona w kierunku morza.














