Czas na piwo #11 - Ellezelloise Quintine de Noël
W poprzednim poście wspominałem, że uwielbiam okres przedświąteczny, z uwagi na zimowe nieco mocniejsze wersje belgijskich piw w świątecznych wariacjach. Ktoś powie przecież belgijskie piwa w "normalnych" wersjach są wystarczająco mocne, no cóż po kilku latach idzie się przyzwyczaić i człowiek szuka mocniejszych wrażeń. A tak na poważnie zawartość alkoholu ma drugorzędne znaczenie, bo w świątecznych odmianach chodzi o niepowtarzalny smak i aromat.
Tym razem chciałbym przedstawić piwo z mojego ulubionego browaru, obecnie jest dostępne niemal w całej Walonii, ale doskonale pamiętam czasy kiedy tak nie było. Wtedy wspólnie z kolegami zmawialiśmy się i raz w miesiącu któryś z nas jechał do Ellezelles, gdzie mieści się browar i kupowaliśmy po kilka skrzynek piwa wprost z linii produkcyjnej. Ostatni raz gdy tam byłem to właśnie otworzyli restaurację przy browarze, niemal od tamtej pory wybieram się tam, żeby spróbować serwowanych tam hamburgerów lub raclette. Wiadomo, że nie odbędzie się bez próbowania piwa, więc niepijący kierowca jest wskazany, nie udało mi się takiego znaleźć dotychczas.
Browar Ellezelloise został założony przez Philippe'a Gérarda w 1993 roku od tego czasu warzona jest cała gama piw Quitine (Blonde, Ambrée i Bio) oraz HERCULE Stout. W warzelni można wyprodukować od dwóch do trzech warek o pojemności 15 hektolitrów dziennie. Jeżeli chodzi o regularne piwa najbardziej przypadło mi do gustu ciemne piwo w angielskim stylu HERCULE Stout, ale inne też są bardzo dobre. W 2006 roku browar połaczył swoje siły z Brasserie des Géants tworząc wspólnie Brasserie des Légendes.
Bardzo głęboka rubinowa barwa z gęstą białą pianą. Aromat wiśni, dębu, śliwek i jasnej gałki muszkatołowej. W smaku wyczuwalne na początku nuty ciasta bożonarodzeniowego, zmieszane z rosnącą goryczką skórki pomarańczowej, minimalnie słodki czekoladowy słodowy smak, z nutą kakao, minimalnie chmielowy.