W tak pochmurny dzień jak wczoraj nie koniecznie chciałem ruszać na rowerową przejażdżkę. Przy okazji zauważyłem, że szukam coraz więcej wymówek, żeby nie wyjść na rower. Rower trzeba przygotować, odpowiednio się ubrać, zaplanować trasę itd, a do biegania czy spaceru wystarczy wciągnąć odpowiednie buty i już.

Musiałem zrobić parę niezbędnych zakupów, bo dziś rano ruszamy do Brukseli, żeby wyczyści obecnie zajmowane przez córkę mieszkanie i je rozliczyć. Wprost ze sklepu pojechałem do najbliższej wioski na krótki spacer.

Ostatnio @bowess odradziła mi wyprawę na szaber, bo tarnina nie jest tak smaczna jak śliwki, ale na szczęście spotkałem dziś na swojej drodze jeżyny, które mogły mi zrekompensować szaber na śliwkach.

Parę metrów dalej na drodze moim oczom ukazał się taki oto rysunek wykonany przy użyciu nieznanego proszku, zastanawiałem się, czy oby przypadkiem nie zadzwonić na policję, niech odpowiednio zabezpieczą drogę, żeby nikomu nic złego się nie stało. Ale po chwili się zreflektowałem, że to nie jest Krakowskie Przedmieście tylko boczna wąska uliczka używana co najwyżej przez jedną lud dwie rodziny.

Idąc dalej trafiłem na stado kozic górskich owiec rasy Soay wypasanych w przydomowym ogródku. Kiedy podszedłem do płotu wszystkie nagle uciekły ode mnie, ale nie takie ze mną numery. Przecież jako politolog wiem, że wystarczy pokazać byle 500+ (w tym przypadku gałązkę akacji), żeby zaczęli do mnie lgnąć.

Wystarczyło potrząsnąć gałązką, żeby zdobyć ich uwagę.

A po chwili już szły w moim kierunku, zahipnotyzowane zwykłą gałązką akacji, czy widzicie jakąś różnice między nimi, a ludźmi w czasie kampanii wyborczej, bo ja żadnej.

Wróciłem później do centrum wioski gdzie przepływa niewielki strumyk rozdzielający ją na dwie części.

Daily Activity, Walking