Chwilę po starcie zauważyłem na kierownicy roweru pasażera na gapę, dlatego pewnie miałem tak ciężko na pierwszym podjeździe przy cmentarzu. Cwana biedronka gdy byliśmy już na szczycie to sobie odleciała.

W aplikacji Garmina wciąż wyświetlany jest komunikat o konserwacji serwerów, ale już cześć funkcji wróciła do normy, między innymi można przesyłać dane treningu bezprzewodowo za pomocą Bluetooth jak dawniej, działa też LiveTrack, więc moi bliscy mogli w czasie rzeczywistym śledzić gdzie jestem i czy jestem bezpieczny. Jest to też użyteczna funkcja w razie wypadku, bo nawet gdyby był nieprzytomny i nie mógł podać lokalizacji to samodzielnie kontaktuje się ze wskazanymi osobami i podaje lokalizację wypadku.

Dziś pokręciłem się w zasadzie bez celu, dopiero po kilku kilometrach podjąłem decyzję, że jadę wąskimi dróżkami w stronę Soignies. Większych miast i miasteczek chciałem unikać ze względu na te maseczkowe szaleństwo, żeby nie wjechać w strefę, dlatego też przeważały dziś wiejskie klimaty.

Kilkaset metrów przed Soignies skręciłem w stronę domu i tu zaczęły się schody, bo okazało się, że do domu mam cały czas pod wiatr. Według aplikacji pogodowej prędkość wiatru była około 50-60 km/h, a że jechałem po otwartych przestrzeniach to nawet lekkie zjazdy były męczące i trudno było utrzymać prędkość powyżej 20 km/h.

Na koniec dwie wieże. Pierwsza to wieża ciśnień, których pełno w tych okolicach, a druga to w zasadzie nie wiem co. Znajduje się na wzgórzu nieopodal dawnego opactwa w Saint-Denise, zdaje się należeć do tego opactwa, ale nie jestem pewien, bo trudno do niej dojść, gdyż znajduje się na terenie prywatnym.

Jutro powrót do pracy, więc zaliczę dopiero aktywność wieczorem po pracy. Sam jestem ciekaw ile tym razem będę w stanie spokojnie przebiec.

Cycling, Daily Activity