Wczoraj nie było raportu, bo aktywności ruchowej było niewiele mimo tego, że pokonałem ponad 1330 kilometrów. O dziwo po raz kolejny udało mi się to zrobić grubo poniżej 13 godzin i na dwa pit stopy, w Polsce przed granicą i kolejny już w Belgii tuż za granicą. Jechałem sam, żona została w Polsce, wyłącznie w towarzystwie ciekawych audiobooków, o których wkrótce @lesiopm napisze.

W Belgii czekała na mnie córka, więc nie jestem sam. Dziś najpierw wybraliśmy się na szybkie zakupy, bo jutro święto i zamknięte sklepy, a od środy wracam do pracy. Kiedy wróciliśmy do domu, to jeszcze przed obiadem postanowiłem przystąpić do realizacji planu spalania zbędnych kilogramów, których sporo zebrało się w ostatnich tygodniach. Dziś na zakupach córka zaproponowała jakieś mięso na grilla, a mnie się zabrało na wymioty, ostatnio w Polsce miałem przesyt grilla i potrzebuję kilku tygodni detoksu.

Wyszedłem więc pobiegać, bez żadnego planu, bo miałem świadomość, że dobrego wyniku dziś nie wybiegam, co prawda myślałem o 5 kilometrach, ale po drodze okazało się, że jest bardzo ciepło, a ja bardzo słaby i zadowoliłem się 4 kilometrami na początek. Oczywiście jest to wynik bez fajerwerków, w średnim tempie 6:50 min/km, ale przy bardzo wysokim tętnie. Poprawa wyników wymaga regularności i to zamierzam w najbliższych dniach osiągnąć.

Ciągle mnie kusi ten opuszczony budynek kilkaset metrów od mojego bloku, może któregoś dnia namówię kolegę na wspólną eksplorację. Wcześniej córka pokazywała mi zdjęcia jakiegoś eksploratora, który wszedł do tego budynku, który kiedyś był jakimś laboratorium, wewnątrz wciąż jest sporo sprzętu zostawione, ale są też duże zniszczenia i zamieszkują go bezdomni.

Daily Activity, Jogging, Running, Shopping, Walking