Fatass Journal... #604
Dziś kolejna wyprawa rowerowa. Szukając inspiracji znalazłem w swoim GPSie zapisaną trasę na około 66 kilometrów, musiałem ją zrobić w zeszłym roku, albo wcześniej, ale nigdy nie jechałem tą trasą. Oczywiście część dróg które były na tej trasie znałem, szczególnie początkowe 10 kilometrów, ale dalej bło różnie. Na początek przejeżdżałem przez Maurage, która jest zdominowana przez mieszkańców włoskiego pochodzenia. Nie raz spacerując po uliczkach tej miejscowości słyszałem język włoski częściej niż francuski. Stąd też włoska flaga rozwieszona na wiadukcie solidaryzująca się z walaczącymi na półwyspie apenińskim rodakami.



Wyznaczenie trasy w aplikacji Garmin lub na Stravie ma to do siebie, że czasami wyznaczy trasę przez przeprawy nie koniecznie przeznaczone dla roweru szosowego. Tak miałem dziś we wiosce Triverse, zostałem skierowany w ślepą uliczkę zakończoną pieszą przeprawą pod drogą szybkiego ruchu. Jadąc jedną przecznicę dalej mógłbym bez problemu dojechać do skrzyżowania na tej drodze i przejechać bez konieczności zsiadania z roweru i schodzenia gdzieś pod drogę.


Kilka kilometrów dalej pojawił się na moim komputerze rowerowym challenge, czyli podjazd około 1600 metrów "Côte de Mariemont - Morlanwelz", nie byłoby w tym nic dziwnego, wielokrotnie zmagałem się z takimi challenge'mi, tylko tym razem zaczynał się przed skrzyżowaniem na którym ustawiono sygnalizację świetlną. Mi akutrat trafiło się czerwone, więc nawet jakbym chciał wykręcić dobry czas byłoby to trudne. Mimo wszystko na tym 5% podjeździe poradziłem sobie całkiem dobrze.

Podjazd jest wzdłuż parku w Morlanwelz, który niestety jest obecnie zamknięty z wiadomych przyczyn. Dla równowagi po drugiej stronie drogi jest las, który jest ogólnie dostpny i widziałem tam wielu biegaczy i spacerujacych.


Co chwilę na szczęście miałem zmianę krajobrazu, raz był to las, później miasto, a za zakrętem droga na otwartej przestrzeni między polami, ale szczerze powiedziawszy uwielbiam taki klimat.


Gdzieś po drodze trafiłem na kolejną kapliczkę tym razem, oprócz krat ktoś umieścił rejestrację od samochodu poniżej, czy ta kapliczka miała chronić właściciela tego auta, czy tylko było to jego miejsce parkingowe trudno określić. Tablica była bez rządowych oznaczeń więc ktoś ją zrobił na żądanie.


Jak zobaczyłem tę trasę na mapie to myślałem, że wyznaczając ją miałem na celu zahaczenie o pałac w Seneffe, ale okazało się, że to miasto objechałem szerokim łukiem, następnym razem tam pojadę, żeby przejechać z Seneffe do Ronquières starym kanałem. Tym razem trafiłem do Feluy.

Dotychczas ta wieś kojarzyła mi się z wielkimi zakładami chemicznymi nad brzegiem kanału, a okazało się że znajduje się piękna wioska Feluy znajdująca się na południe od starego kanału Charleroi-Bruksela w kierunku Ronquières wyróżnia się wąskimi uliczki, kamiennymi domami, zalanymi kamieniołomami i pięcioma zamkami, w tym niezwykłym zamekiem warownym Feluy, otoczony jeziorem.







Byłem już trochę zmęczony dotychcasową jazdą więc z ulga przyjąłem informację, że nie będę musiał pokonywać wzniesienia przy śluzie w Ronquières, widoczny na horyzoncie za załomem kanału szpikulec jest charakterystycznym elementem tej śluzy dla ogromnych barek na kanale Charleroi-Bruksela.


Na koniec mojej dzisiejszej wyprawy trafiłem na wysokie mury odgradzające posiadłości zamku de la Follie od wścibskiego wzroku gawiedzi. Ten położony nad brzegiem rzeki Sennette pałac, w Écaussinnes-d'Enghien w prowincji Hainaut (Belgia), jest w rzeczywistości XVI-wiecznym dworem zbudowany na fundamentach starego zamku warownego z XIV wieku. Niestety posiadłość prywatna, więc wstęp zbroniony.


Dalej było już tylko "z górki" i bez większych przygód, no chyba, że wymuszenie pierwszeństwa na skrzyżowaniu równorzędnym można uznać za przygodę, na szczęście dla mnie skręcałem w prawo, a nie jechałem prosto, bo w tedy nie miałby kto wam tego wszystkiego opowiedzieć. Sk&$*% w samochodzie przejechał przez skrzyżowanie nawet nie zwalniając, mimo tego, że musiał mi ustąpić pierwszeństwa, zaledwie o kilka centymetrów od jego koła zdołałem skręcić całym rowerem. No cóż nawet w Belgii trafiają się tacy ignoranci, na szczęście rzadko.

My 2020 goals:
| Sport | Goal | Done | % |
|---|---|---|---|
| Walking | 2000 km | 339,09 km | 16,95 % |
| Cycling | 2500 km | 556,25 km (+66,63km) | 22,25 % |
| Running | 1500 km | 245,34 km | 16,36 % |


To był mój Actifit Report Nr 604



