Dzień rozpoczął się i skończył przygodą wulkanizacyjną. Rano pojechałem na umówiony montaż nowych opon, które zamówiłem w belgijskiej wersji "oponeo.pl" z dostawą do jednego z zakładów wulkanizacyjnym. Pierwsze zdziwienie było, gdy dzwoniłem, żeby się umówić na montaż, gość powiedział, żeby mu przysłać adres to on przyjedzie do mnie i zrobi to na miejscu. Przyznam, że bardzo się zdziwiłem taką możliwością, ale stwierdziłem jednak, że wolę przyjechać do niego do warsztatu. Wbiłem adres do nawigacji i ruszyłem, gdy dojechałem na miejsce okazało się, że nie ma tam żadnego warsztatu, a jedynie przed domem stoi furgonetka z całym zestawem wulkanizacyjnym na pace i to na tej furgonetce monter zrobił wszystko, czyli równie dobrze mógłby przyjechać do mnie.

Na koniec wyniknął problem z utylizacją starych opon, gdyż on, żeby je ode mnie odebrać potrzebuje faktury zakupu nowych, ja takowej nie dostałem, zadzwoniłem więc na infolinię belgijskiego sklepu w którym kupiłem opony. Najpierw musiałem przebrnąć przez automatyczną sekretarkę po francusku i po niderlandzku, ale za chwilę zgłosiła się konsultantka, po francusku niemal bez akcentu, ale po imieniu poznałem, że może to być rodaczka, więc dalej kontynuowaliśmy po polsku. Niestety okazało się, że faktura zostanie dostarczona w ciągu dwóch tygodni, więc nie mogłem zostawić opon w warsztacie do utylizacji, będę musiał jechać do centrum recyklingowego co na bank skończy się kolejnymi przygodami.

Po południu tak bardziej z musu niż z ochoty wyszedłem na rower, chciałem przejechać około 25-30 km spokojnym tempem, tak bez fajerwerków. Ale po kilku kilometrach złapałem dość dobre, równe tempo, a na dodatek dzisiejsza trasa najeżona była segmentami STRAVY, na których nie zamierzałem się oszczędzać, nawet nie wiem kiedy pojawiła się na liczniku średnia prędkość powyżej 30 km/h. Skoro już się pojawiła to postanowiłem zrobić wszystko, żeby utrzymać taką średnią do końca. Niestety na około 2,5 km przed domem złapałem gumę, choć było to jak eksplozja, gdyż opona nagle zasyczała i za chwilę pękła z hukiem. Nie mogłem więc kontynuować jazdy musiałem najpierw naprawić awarię, wymieniłem dętkę, ale opona jest przecięta na długości około 1,5 cm na wylot, napompowałem dętkę tylko tak, żeby wrócić bezpiecznie do domu, zbyt duże ciśnienie mogłoby rozerwać oponę do końca. Przed kolejną jazdą rowerem, będę musiał wymienić oponę, bo na tej to bałbym się jeździć tak jak mam w zwyczaju.

Jutro po kilku dniach wolnego powrót na krótko do pracy, podczas przerwy na lunch planuje pobiegać, ale tym razem będzie to spokojny bieg.