Nie znam nic lepszego na odprężenie po ciężkim dniu niż udany trening cardio, bez znaczenia czy to trening biegowy czy kolarski. Dziś wypadło akurat na rower. Niemal cały dzień spędziłem pomagając żonie w sprzątaniu mieszkania, rano okazało się, że jest okno w pokoju córki wymaga mycia, gdyż jest całe zakurzone. Zaczęło się na tym jednym małym oknie a skończyło na wszystkich oknach w mieszkaniu. Belgijscy sąsiedzi obserwowali to z lekkim politowaniem, bo u nich okna brudzą się zdecydowanie mniej, wystarcza jedno mycie w roku.

Co prawda to nie ja myłem te okna, ale asystowałem w zdejmowaniu, praniu, prasowaniu i wieszaniu firan, więc mogłem trochę się zmęczyć. Po wszystkim byłem wykończony, myślałem nawet, żeby odpuścić sobie dzisiejszy trening, ale po chwili ociągania wyszedłem pojeździć na rowerze.

Już po paru kilometrach utwierdziłem się w przekonaniu, że to była dobra decyzja, z każdym kolejnym kilometrem wcześniejsze zmęczenie ustępowało zadowoleniu i radości z jazdy. Miałem w głowie plan trasy dzisiejszej jazdy, ale szybko zmieniłem plany z uwagi na dość silny wiatr, który co prawda pomagałby mi w pierwszej części treningu, ale powrót mógłby się okazać bardzo trudny. Dlatego też kilka razy zmieniałem kierunek jazdy.

Pomimo, że dzisiejsza jazda miała być tylko odreagowaniem ciężkiego dnia, nie zakładałem sobie, żadnych celów, ani nie miałem w głowie bicie własnych rekordów na segmentach STRAVY, kilka ulubionych świadomie nawet odpuściłem, tylko w przypadku segmentu "rue de la Reine" postanowiłem powalczyć o rekord i to się udało, poprawiłem poprzedni wynik o 6 sekundy, ale do KOMa wciąż daleko.