Liczyłem, że dziś przejadę zdecydowanie więcej kilometrów na rowerze, przynajmniej dwa razy tyle, ale wcześniej miałem jedną sprawę do załatwienia. Myślałem, że to będzie formalność i tak w zasadzie było, tylko, że w kolejce do okienka zmarnowaliśmy dwie godziny. A gdy już mogłem ruszyć rowerem przed siebie to okazało się, że za półtorej godziny muszę być w domu.

Pojechałem więc na standardową pętlę, po lekkich pagórkach do Givry, a później w kierunku Binche i powrót w stronę domu. Na wysokości miejscowości Bray zauważyłem około 500 metrów przed sobą sylwetkę kolarza, który jechał w tą samą stronę, oczywiście chęć rywalizacji zwyciężyła i ruszyłem w pościg, dogoniłem go jeszcze przed Maurage, przez kolejne dwa kilometry odpocząłem jadąc "na kole", później niestety dla mnie on pojechał w innym kierunku. Chyba nawet się nie zorientował, że miał pasażera na gapę.

Podsumowując, generalnie chyba dobrze się stało, że nie miałem więcej czasu, bo upał doskwierał i po tych trzydziestu kilometrach w nie najwyższym tempie miałem dość. Jutro na jeden dzień powrót do pracy i pierwszy z czterech treningów biegowych zaplanowanych na ten tydzień, na początek planuję spokojne 5-6 km, szczególnie, że wciąż ma być upalnie.