Zgodnie z moimi wczorajszymi przewidywaniami, żona zaplanowała część naszego wspólnego dnia na zakupy. Nie zostało mi nic innego jak poddać się woli ukochanej osoby, przecież żona ma zawsze rację.

Kiedy wróciliśmy do domu około 14 to nie zostało mi zbyt wiele czasu na trening rowerowy, szczególnie, że jeszcze musiałem chwilę zaplanować na regeneracyjną drzemkę przed nocną zmianą. Pomyślałem więc że zrobię tę samą trasę co na początku sierpnia, gdy również nie czasu na dłuższe jazdy, czyli do windy w Thieu, tam około kilometrowy 5% podjazd, a następnie zjazd z drugiej strony kanału i powrót do domu. Plany musiałem nieco zweryfikować na 5 kilometrze, gdyż była tam zamknięta droga i musiałem jechać objazdem, również na drogę powrotną wybrałem inny wariant, jazdy wzdłuż kanału do śluzy.

W stronę Thieu jechałem pod wiatr, również podjazd był pod wiatr, chociaż tam już tak bardzo nie dokuczał, natomiast zjazd z górki był po raz pierwszy od długiego czasu z wiatrem, dzięki czemu rozpędziłem się do ponad 70 km/h, aż szkoda było hamować na końcu drogi niemal do zera, bo wyjeżdżałem z podporządkowanej.

W planach na jutro mam 8-10 km biegu równym tempem w zakresie 5:19 do 5:51 min/km, zobaczymy jak to wyjdzie.